Rozdział 1
Siedziałam na łóżku i pakowałam się już do szkoły. Był
co prawda lipiec, ale jechałam już jutro do Nory, a z tamtąd do Hogwartu.
Jeszcze tylko teleskop i kociołek. Byłam gotowa. Cieszę się, że wracam do Nory.
Po tym jak zmarł Syriusz, Harry potrzebuje wsparcia. Muszę jeszcze dziś udać
się na Pokątną, by kupić mu prezent. Zbiegłam więc na dół i zawołałam:
-Mamo! Idę na Pokątną kupić Harry'emu
prezent!
-Dobrze. Tylko postaraj się wrócić na
kolację.
-Jasne.
I już mnie nie było. Wsiadłam do
autobusu, który zawiózł mnie aż pod sam "Dziurawy Kocioł".
-Witam panno Granger!
Krzyknął Tom zza kontuaru.
-Dzień dobry.
Odpowiedziałam mu po czym wyszłam na
zaplecze. Zastukałam w mur, a on uformował się w wielki łuk. Przeszłam przez niego.
Moich uszu dobiegł zwykły harmider uliczny. Gdzieś w tłumie wychaczyłam
rudą czuprynę.
-Ron!-wołałam-Ron poczekaj!
W końcu usłyszał stanął i odwrócił się.
Gdy mnie zobaczył, uśmiechną się.
-Cześć Hermiono, jak wakacje?
-W porządku, a u ciebie?
-Super.
Zrozumiałam, że kłamie, ale nie
ciągnęłam tematu. Powiedziałam tylko:
-Jeżeli idziesz po prezent dla Harry'ego
to możemy iść razem.
-Okej, tylko ja jestem z braćmi.
-Spoko. Co chcesz mu kupić?
I tak rozmawialiśmy sobie wszyscy w
czwórkę i łaziliśmy po sklepach.W końcu pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do domów
(ja do autobusu, a oni do samochodu, który czekał na nich przed barem).
Gdy wróciłam do domu zapakowałam prezent
w ozdobny papier i włożyłam go do kufra. Zjadłam kolację. Położyłam się do
łóżka i szybko zasnęłam.
_____________________________________________Jest
pierwszy rozdział! Krótki, ale dalsze będą dłuższe! Komentujcie proszę! Za dwa
komentarze wstawię kolejny rozdział.